wtorek, 9 września 2014

Demokracja do poduszki wg Aleksandra Janowskiego - NAJMNIEJSZE ZŁO

Dziś na wieczór smakowity kąsek,absolutnie słodki Jan w szponach ... :)



- Z łapanki mnie wzięli, panie redaktor...
- Ale co pan opowiadasz? Łapanek już dawno nie ma. Niemcy są teraz naszymi dozgonnymi przyjaciółmi …
- Do czyjego zgonu, przepraszam?
- Nie żartuj pan z polityki naszego umiłowanego rządu…Berlin to obecnie nasz najlepszy, odwieczny sojusznik i całkowicie dobrowolnie tam pielgrzymujemy…
- Ale to nasze…
- Co, nasze?
- Nasze panienki mnie usidliły… przywiślańskie…od naszych pól i lasów.
- To jaka to łapanka?
- No bo idę sobie ulicą Premierowską…
- Wiem, ta nowa, na przedmieściu, wąska i pokręcona…
- Idę sobie jak jakie panisko, panie redaktor, a tu z FIATA UNO wyskakują takie dwie…malolaty, ale dobrze cieleśnie ukształtowane…
- Panie Janie, żonaty pan i z wnukiem…
- To ja tak wizualnie…jak pan redaktor powiada, kiedy zezuje na sąsiadkę z klatki…
-Skądże, panie Janie. Jestem tylko dobrze wychowany. Ukłoniłem się jej z samego rana. I co z tą obławą…łapanką, to znaczy?
-I podfruwają, wie pan, i taka wyższa, z piegami, szczerzy ząbki i powiada, że robię na nich takie inteligentne wrażenie…
- Kha…kha…he…he…
- Czy pan wie, panie, redaktor, że pana zachowanie graniczy z chamstwem?
-Przepraszam, panie Janie…ha…ha.. , ale właśnie przypomniałem sobie śmieszny dowcip o teściowej…opowiem panu potem. Przepraszam najmocniej. I co te panienki?
- I wtedy niższa mówi, że mam udzielić odpowiedzi na ankietę o preferansach opinii publicznej…
- Preferencjach chyba?
- Niech panu będzie… Mam odpowiedzieć im na trzy pytania. Łatwe. I czy się zgadzam?
- I co?
- To się zgodziłem, bo wyglądały na tym zadu… tego… odludziu na zdepse…zdespe…
- Zdesperowane?
- No właśnie i się ucieszyły, że się im nawinąłem.
- Dżentelmen pan jest.
- Ja się nie obrażam, panie redaktorze.
- No dobrze. I co?
- I wyciągają takie trzy karty kolorowe…jak do gry w oczko.
- Wiem. As, dama, król?
- Nie. Ciekawsze - na jednej sam pan premier osobiście, na drugiej biała, wypasiona fura BMW 750 premium…
- O tak?
- Na trzeciej dożywotni abonent do Opery…ha…ha…
- Abonament.
- Czepliwy pan redaktor dziś. Mam dalej opowiadać, czy nie?
- Naturalnie. I pan, oczywiście, bez namysłu wybrał prem…
- Tak jest. Premium BMW! Cacko, nie wózek.
- Hm…
- I panienkom też się tak buzie wydłużyły, jak panu redaktoremu…
- Naprawdę?
- I ta lepiej wyposażona tak ciężko westchnęła, potem przemogła się, uśmiechnęła słodko i zaproponowała kolejny trzy karty… i żebym wybrał jedną…
- I co tym razem na nich było?
- Też pan premier, potem wakacje na Krecie i na ostatniej bilet na kolejne mistrzostwa świata w piłce nożnej w Paragwaju.
- Też prosty wybór. Nie wahałbym się wskazując na pa…
- Absolutnie. Paragwaj podobno jest piękny. Wybrałem bez namysłu. Widzę, że z redaktora to prawdziwy kibic piłkarski.
- Hm… trochę grałem w ping ponga…kiedyś. Ale nie o to chodzi. I co te ankieterki?
- Kto? Aaaa… te siks…te …wywiadowczynie?
- One.
- Jednej prawie na płacz się zebrało…Widać od razu, że niezamężna…O takie głupstwo…
- A druga powiedziała, że do trzech razy sztuka?
- Jasnowidz z pana redaktora, czy co? Tak właśnie powiedziała. I mrugnęła do mnie. I pokazuje ostatnie trzy karty.
- A na nich co?
- Najtrudniejszy wybór tym razem – podmalowany pan premier, diabeł z rogami i straszne babsko z wąsami i napisem u dołu TESCIOWA.
-Ale heca!
- Powiadam panu, panie redaktor. Nie było łatwo.
-I co tym razem pan wybrał? Jestem bardziej, niż pewien, że…
- Teściowom, panie redaktor. Teściowom.
- Teściową?
- No przecież gorsza od diabła nie jest, prawda?
- Mówi pan? I co urocze panienki na to?
- Ta pierwsza aż zzieleniała i zasyczała tak do tej chudszej:” Facet jest zboczek, z kompleksem edypsko - frojdowskim.” Odwróciły się na pięcie i fru… już ich nie było. Tylko spalinami uliczkę zasmrodziły.
- Takie rzeczy!
- Ano takie. Niech mi teraz pan redaktor łaskawie detalicznie wytłumaczy, jako ten uczony, od czego właściwie te przemiłe panienki mnie wyzwały…i czy to jest bardzo obraźliwe.
- Nnno…nie…nie powiedziałbym, żeby od razu wyzwały…
- Tylko co?
- Raczej wyraziły, wie pan, niejaki podziw…powiedzmy…, że musi pan tak bardzo lubić Wielce Szanowną Mamusię swojej szanownej małżonki, że nawet we snach ją widuje…czasem, zgodnie z teorią takiego jednego psychoanalityka…Freud się nazywał.
- Co pan powiesz? Zgadły, czarownice jedne. Wczoraj nad ranem mi się mamuśka przyśniła. Jeszcze ciarki przechodzą na samo wspomnienie i zimny pot oblewa, jak sobie przypomnę.
- Widzisz pan. Nauka to potęga.
- To może po piwku, panie redaktor?

Aleksander Janowski - wielokrotnie schwytany w sidła literatury Pisarz, pozwany przed oblicze bloga za wywoływanie domowego rechotu wieczorną porą,zabierając tym samym pracę i przywileje pobliskim kumkom i kumakom:)))

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...