niedziela, 9 listopada 2014

Działka...Demokracja do poduszki wg Aleksandra Janowskiego


Według obliczeń naszego Szanownego Pisarza jest to 30 odcinek demokracji :)
Wierzę na słowo, a kto nie wierzy, niech liczy własnoocznie - wszystkie jak jeden mąż stoją w blogu:)


- Naprawdę tego nie pojmuję, drogi panie Janie.
- To coś wyjątkowego. Jeszcze wczoraj pan redaktor gadali, że rozumie założenia budżetu państwowego na rok przyszły, mimo że niczego bardziej pogmatwanego w życiu nie widział, a teraz przyznaje, że …
- Ależ to zupełnie co innego. Nie chodzi o głupie cyferki. Chodzi o coś znacznie ważniejszego.
- Niech zgadnę. Piwo podrożeje?
- Pana zawsze żarty się trzymają. Chodzi o sprawiedliwość. Ni mniej, ni więcej.
- Kto pana redaktora skrzywdził? Poszczuję go psem. Gieniuchnę napuszczę.
- Pan ciągle swoje. Nie chciałbym, by pan się znalazł w podobnej sytuacji.
- Rozumiem. Zamówił redaktor golonkę z piwkiem, a portfel zostawił w redakcji, z dowodem osobistym i kartami kredytowymi i wyżerki na kredyt nie dali…
- Niechże pan przestanie, panie Janie! Nie jestem w nastroju do żartów.
- Kiedy pan redaktor nigdy nie jest, od kiedy się ożenił po raz…który to? Niech zgadnę…trzeci?
- Czwarty, jeśli o to chodzi.
- No to słusznie ma pan za swoje. I to jest właśnie sprawiedliwość.
- O inną sprawiedliwość mi chodzi. Sądową.
- Ależ pan chlapnął, panie redaktor. W sądzie nie ma sprawiedliwości. W sądzie jest prawo. A o co właściwie panu redaktorowi się rozchodzi?
- O to, że przegrałem sprawę.
- O ustalenie ojcostwa? Jak Kowalski z III piętra…Wściekły chodzi, bo musi zapłacić zaległe alimenty za cztery…
- Skąd pan miewa takie pomysły, panie Janie? Z powództwa cywilnego przegrałem. O stan rzeczowy się rozeszło.
- O jakieś głupstwo na pewno?
- No nie bardzo. O pół metra.
- Nie wypiliście? Czy wypiliście o tyle za dużo?
- O czym pan, panie Janie? O miedzę poszło na naszej działce rekreacyjnej, niedaleko Zalewu Zegrzyńskiego. Podczas mojej ostatniej nieobecności w Kraju, kiedy wyjechałem w miesięczną delegację służbową, sąsiad samowolnie zmienił tymczasowy płot z żerdzi na stały, z ocynkowanej siatki drucianej, uszczuplając moje terytorium o tyle właśnie…Prawie pół metra… w najszerszym miejscu.
- A nie miałeś pan odpowiednich dokumentów do okazania?
- Przedpoprzednia małżonka gdzieś zapodziała… Miałem za to zdjęcia sprzed kilku lat. Wyraźnie na nich widać, że granica działek biegnie tuż przy jałowcu i skręca za tamaryszkiem, który poprzednia małżonka przywiozła od ogrodnika aż z Wołomina i własnoręcznie zasadziła. Obecna małżonka nie mogła tego ścierpieć i go ścięła. Własnoręcznie.
- Kobiety są takie nietolerancyjne, panie redaktor.
- Powołałem się też, panie Janie, na odpowiednie przepisy prawne, bo je prawie na pamięć znałem.
- A pana sąsiad?
- Znał sędziego, okazało się. To jego sąsiad z działki.
- No to wszystko jasne. Co tu jest do pojmowania? Ciesz się pan redaktor z nowego płotu. Przecież nikt panu nie każe za niego płacić. Na razie przynajmniej.

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...