wtorek, 7 października 2014

"Zadatki" - demokracja do poduszki wg Aleksandra Janowskiego


- Fotografią się pan interesuje, drogi panie Janie?
- Nie, nie… to siostrzenica robiła te fotke… Pierwszego dnia pobytu jej córeczki w przedszkolu. Popatrz pan.
- Istotnie…dzieciaki... laleczki, misie, jakieś klocki oraz pani wychowawczyni. Wszystko jak trzeba. Ładne. Będzie dobra pamiątka.
- To niech pan redaktor znajdzie na tym zdjęciu najbardziej inteligentne dziecko.
- Hm… Najpewniej będzie to właśnie córeczka pana siostrzenicy. Niech no się przyjrzę.
- Pan się nie spieszy, panie redaktor. Ja mam czas, bo Gieniuchna jeszcze u siostry przebywa. Nie mam specjalnie do czego wracać.
- Skoro to ma być dziewczynka, to chłopców eliminujemy. Ja bym stawiał na tę z warkoczykami…najpierw….potem na tę w drugim rządku.
- Ta druga to chłopczyk.
- Po czym pan poznaje?
- Tego, po czym się poznaje, tu nie widać, ale ten jest od Parsiuków… najmłodszy. Zdechłego szczura mi na wycieraczkę podrzucił. Ja go popamiętam.
- W takim razie ta z warkoczykami.
- Trafiłeś pan. Jak kulą w płota. Ta panienka to córeczka wyrokowca rozbojowego. Mamusia niedawno wróciła ze zmywaka z Nowego Jorku. Za zarobiony tam szmal otworzyła agencję towarzyską. Przystępne ceny. I panienki nie zużyte. Nie był pan jeszcze?
- Ależ panie Janie! Jak pan mógł pomyśleć? A poza tym, dziecko takich rodziców wcale nie musi być gorsze.
- Ależ nic nie mówię, tylko że nie zgadł pan. Szukaj pan dalej.
- A to dziewuszka w czapeczce?
- No widzi pan! Jeszcze nie jest pan stracony dla świata. To właśnie jest siostrzenicy najukochańszy skarb jedyny. A jaka inteligentna! Jak pan redaktor. Albo i bardziej!
- Taka zdolna?
- Ha! Po pierwszym dniu pobytu powróciła z przedszkola i w kuchni przy kolacji pięknie wyrecytowała nam wszystkim wierszyk. Mówię panu, aż mnie łza w oku się zakręciła.
- Patrz pan! Ja w wieku trzech lat żadnego wierszyka nie znałem.
- Widzi pan redaktor. Niemcy o takich mawiają wunderwaffe.
-Wunderkind.
- Właśnie.
- A pamięta pan może treść tego wierszyka?
- Jakże inaczej. Oto on.
„Ja piętolę to przedszkole
I tę panią też piętolę
Wszystkie misie i laleczki
Małpki, pieski i koteczki
Tylko jeża nie piętolę
Bo skulwysyn stlaśnie kole!”
- I co pan na to, panie redaktor?
- Hm…Z punktu widzenia teorii wiersza mamy tu, owszem, chyba ośmiozgłoskowiec jambiczny…
- Czy pan mi aby dziecka nie obrażasz?
- Ależ skąd! Wyrażam podziw dla metrum poetyckiego.
- Trzy latka, panie redaktor. A co będzie potem?
- Hm… przejdźmy zatem do warstwy leksykalnej…
- Bomba, nie?
- To znaczy, słowotwórstwo, owszem, jak na trzylatka, muszę powiedzieć, nie pozostawia wątpliwości co do szerokiego zasobu słownikowego…
- Otóż to…żadnych wątpliwości. Na własne uszy słyszałem.
- To słownictwo nienormatywne, natomiast… jak na trzylatka… muszę to panu powiedzieć… budzi pewne…
- Otóż to, panie redaktor. Nad podziw, prawda? Piękne. Jakie zdolne młode pokolenie nam rośnie.
- Hm… I tego się obawiam, panie Janie! Z takimi zadatkami.
- Ostatnio pan redaktor zgryźliwy jakiś się staje. Czy pana kobieta nie odmawia mu jego codziennych trzech złoty na piwo?

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...