niedziela, 12 października 2014

"Obsesja" - Demokracja do poduszki wg Aleksandra Janowskiego

ech...przemytnik z tego Janowskiego- kompletnie zwariowany przemytnik :))))))




-Ja, panie redaktor, jako człowiek nieuczony…
- Dobrze, dobrze, drogi panie Janie, kryguje się pan…Niejeden redaktor naczelny niejednej gazety stołecznej zamieniłby się z panem na rozum.
- Pan redaktor ich czyta, nie ja.
- No dobrze, i co chciałeś pan tym swoim zagajeniem powiedzieć?
- Ze jak pamięcią wstecz sięgnę, to mi się zaczyna wydawać…
- Przepraszam, panie Janie, nie będę krytycznie się wypowiadał o naszym kochanym rządzie, który jest najlepszy…
-Ale co pan redaktor taki płochliwy? O chorobach zamierzałem podyskutować.
- Aaa, to można. O, tu mnie strzyka…i tu łamie…
- Przepraszam, ale pan redaktor to na płaszczyzne indywidualną, że tak się wyrażę, steruje bardziej…
- Swoja koszula bliższa…
- Znów przeproszę, że przerywam, ale ja chciałem bardziej tego…w skali ogólnoludzkiej…globalnie tak…
- A co pan tam chowa w dłoni?
- Zauważył pan redaktor? Zapisałem sobie na kartce te wyrazy, by pan redaktor lepiej zrozumiał moje wywody.
- Hm…No dobrze. I co z tą globalizacją?
- No właśnie. Jak pan redaktor sięgnie pamięcią…
- Poprzedni rząd też był najlepszy…
- Ależ co pan, panie redaktor!
- No dobrze już, dobrze.
-Więc jak pan redaktor sięgnie pamięcią wstecz do lat 90-tych, kiedy te biedne hivole…
- Kto?
- No ci biedni chorzy na AIDS…
- Rozumiem. Bardzo im współczuję. I co oni?
- Ano, chorowali w tej swojej Afryce cichutko, żurnaliści o nich pisali współczująco…gdzieś tam ich leczyli, nieszczęśnicy cichutko umierali…Wszystko działo się gdzieś daleko.
- Dopiero głośno się zrobiło, jak zawleczono tę chorobę do Europy i Ameryki. Pamiętam dobrze.
- Właśnie. I naraz, panie redaktor, znalazły się wielkie pieniądze na badania i szczepionki.
- A pamięta pan takiego jednego Murzyna, co celowo zaraził kilkanaście naszych dziewczyn? W Warszawie?
- Chyba po to go wysłano, panie redaktor. Takie miał zadanie. Im więcej białych zarazi, tym szybciej znajdą lekarstwo na tę straszliwą chorobę.
- I znaleźli, panie Janie! I jest szeroko dostępne. Za pieniądze, naturalnie. Spore.
- Otóż to! I dlatego, jak powiedziałem na początku, zaczyna mi się wydawać, że…
- Jak pan pamięta, nigdy na rząd nie narzekałem…
- …że obecnie chorzy na te je… bole…
- Przepraszam panie Janie, ale chorzy na Ebolę…
- Właśnie, myślę, że one też wierzą, że dopiero jak zachorują Europejczyki i Amerykanie, wtedy wynajdą lekarstwo i te wszystkie szczepionki masowo znajdą się w aptekach…
- Hm…Wie pan, panie Janie drogi, że to mi w pana relacji wygląda na spiskową teorię dziejów. Niesłuszną zresztą.
-Ja tylko powtarzam za panem redaktorem, co on w słuchowisku radiowym powiadał kiedyś, właśnie za wczesnego AIDSa…
- Ze co niby?
- Ze taki brodaty jeden…Marks mu było… miał rację, kiedy mówił, że ilość przechodzi w jakość.I właśnie ta ogromna ilość chorych przeszła wtedy w jakość i pojawiły się leki.
-Hm…Pan to ma taką długą pamięć, panie Janie. A poza tym, niemożliwie upraszcza pan.
- I chwalił pan redaktor tamten rząd…bardzo, co myśmy go obalili… solidarnie.
- Hm…tego. Odeszliśmy od tematu, drogi Panie Janie. Pana teoria graniczy z pewnego rodzaju obsesją. Tak rozumując dojdziemy do absurdu. Może jeszcze pan mi powie, że to wielkie korporacje farmaceutyczne potajemnie wyprodukowały wirus Ebola, aby teraz zarobić na jego zwalczaniu?
- Ha…ha…ha…Widzę, że czytał pan redaktor „Specyfik” wydawnictwa Psychoskok?
-W życiu! Nie tykam takich powieścideł. To małżonka moja pasjonuje się tym pisaczem. Jak mu tam? Janikowski?
- Jakoś tak. Gieniuchna też bez niego nie zaśnie.
- Ja, natomiast, drogi panie Janie, czytam właśnie „Strażnika bursztynowej komnaty” pani Kalety. Polecam.
- I co? Upilnował?

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...