środa, 13 sierpnia 2014

Demokracja do poduszki wg Aleksandra Janowskiego

Wieczór drugi...wtorek 12.08.14
Dobrosąsiedztwo.

- Tak sobie, panie redaktorze, myślę, że to wielkie marnowanie pieniędzy podatników.
– Ale o czym pan prawi, Drogi Panie Janie?
- W telewizorni przepowiadali, że otworzą w gmachu ONZ jakieś zgromadzenie ogólnikowe…
- Ogólne, panie Janie… Zgromadzenie Ogólne. To oznacza, że w posiedzeniu biorą udział przedstawiciele wszystkich dwustu państw świata. Na szczeblu najwyższym, czyli z prezydentami, premierami i koronowanymi głowami. Będą dyskutowali o najważniejszych sprawach nurtujących ludzkość.
- Pan redaktor to gada jak ten lektor z KC, co kiedyś do naszego zakładu przyjechał…jeszcze w dawnej Polsce. Brakuje tylko, by pan redaktor zaczął opowiadać o wyzysku człowieka w kapitalizmie…
- Nie powiem, bo już nie ma…
- Wyzysku nie ma? Czy pan redaktor potrzebuje silniejszych okularów?
- Socjalizmu, panie Janie, nie ma już. Sami w końcu tego chcieliśmy. Ale pan z czymś innym do mnie zawitał przecież.
- Bo kobieta moja, panie redaktorze, polityczna się zrobiła i mi doskwiera. I z tego wszystkiego tylko odgrzewane dania z mikrofalówki jadam.
- Jak to?
- Polsatu bez miary się naoglądała.
- To chociaż masz pan dobre źródło informacji.
- Dobrze panu redaktorowi żarty stroić. Dyskusję nieparlamentarną wczoraj rozpętała na głodno i zostawiła mnie w mniejszości, bo wnuczek z nią się zgodził, a nie ze mną…
- Niesłychane.
- Nową grę komputerową przyobiecała mu na urodziny… okazało się…jak go na spytki wziąłem. Przekupiła stronę głosującą.
- I o co w tym sporze poszło?
- O tak zwane dobre sąsiedztwo. Wie pan redaktor, o co chodzi?
- Z grubsza. Należy sąsiadów szanować i z nimi w zgodzie żyć. Dla wspólnego dobra.
- Tak jest. Też tak Gieniuchni mówiłem.
- A szanowna małżonka w wymianie poglądów zajmowała odmienne stanowisko?
- Nie chciałem żadnej wymiany. Niech sobie swoje zatrzyma.
- Ale konkretnie co szanowna pani Eugenia uważała?
- Ze jak sąsiadowi zza miedzy dobrowolnie oddamy, na przykład, najlepsze maszyny rolnicze, najlepsze konie do orki i wyślemy do niego najlepszych naszych parobków, to przestanie nam zazdrościć i zostanie naszym dozgonnym przyjacielem.
- Hm…
- A jak temu za rzeką przekażemy kuźnię z narzędziami i kawałek placu przy zalewie, to nigdy nam tego nie zapomni i zawsze i wszędzie nas będzie bronić…
- Tak mówiła?
- Z pamięci wprawdzie powtarzam, ale taki był sens jej gadania.
- A czy obdarowani sąsiedzi odwzajemnią się nam podobnie?
- Skądże. Muszą być przecież silni naszym bogactwem, aby nami, słabeuszami, się opiekować …
- Hm…A zna pan Jan taką bajkę La Fontaina?
- Czy to jakiś od tych, co to pan wiesz…
- Nie, nie… to Francuz…
- I co on mądrego mówił?
- „Wśród najlepszych przyjaciół psy zająca zjadły” – cytuję.
- No tak, szarak przeciw charta nie pociągnie. Powtórzę Gieniuchni. Już lecę.

Aleksander Janowski- autor powieści "Spirala"

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...