piątek, 22 sierpnia 2014

Demokracja do poduszki wg Aleksandra Janowskiego

Szanowni Czytelnicy przesyłam Państwu ostatnie opowiadanie Pana Aleksandra.
Wieczór ostatni, a może jednak nie- kto to wie...
Zdjęcia z najnowszej powieści.

Fragment e-booka ”Spirala”:

SCENARZYSTA
- Co pan tak zawzięcie zasmarowuje ten papier, panie Janie? Małżonka szanowna na pewno zamierzała w niego śledzie świąteczne zawinąć.
- Niewczesne żarty trzymają się pana redaktora. Sprawa jest poważna. Postanowiłem napisać list...
- Do tej sympatyczne ryżawej panienki, z którą pana widziałem wczoraj w parku. Oj, dowie się szanowna połowica i znów będzie awantura na całą ulicę ...
- Gdyby mi pan nie przerwał, to by się przekonał, że mowy nie ma o żadnej awanturze. Po pierwsze, jestem teraz mądrzejszy. Już mnie Gieniuchna nie przyłapie.
- Taki jest pan pewny?
- Oczywiście, wysłałem liścik przez internet, by nie można go było fizycznie przechwycić. Kupiłem panience w tym celu komputer. Unowocześniamy się... w polu i w z zagrodzie, jak mówią.
- Ależ pan się wycwanił, przepraszam za słowo.
- Ha...ha...A wie pan, dlaczego?
- Nie bardzo.
- Bo listy tego takiego...jak mu tam...Taki grajek fortepianowy z Zelazowej Woli... - Chopin?
- Ten sam.
- I co on panu zawinił?
- Listów swoich do jakiejś Zorży Sandowej nie pilnował...to i wypłynęły gdzieś na licytacji. Widziałem w telewizornii. A gdyby był ostrożniejszy...
- He…he…Pewnej logiki panu nie można odmówić. A co po drugie?
- Po drugie, to nie do panienki teraz piszę, tylko do tego słynnego Francisa Chevroleta Coppoli...
- Forda.
- Wyraźnie mówię. Francisa Forda Coppoli, tego...
- Wielkiego amerykańskiego reżysera, od “Ojca chrzestnego”? To mój ulubiony twórca filmowy. O czym pan, jako ostatni laik, chcesz pisać do samego Coppoli?
- Tak jest, panie redaktor. Do niego samego. Chciałbym, aby pan jako bardziej do pióra stosowny niż do kufla, mi ten list przejrzał i jakie byki gramatyczne poprawił.
- Dla pana to uczynię z największą przyjemnością. Ale co pana pobudziło, by do samego Coppoli, bożyszcza, nagrodzonego wieloma Oskarami, list napisać?
- Chcę, wie pan, wytłumaczyć... tak przystępnie, że jego wybitny film zyskałby jeszcze bardziej na eks...eks...ekspresji....to słowo to mi jeden znajomy konduktor podpowiedział, co ekspresami jeździ. Tylko czy ten Coppola to zrozumie?
- Na pewno, na pewno. Tylko jak, u Boga Ojca, chcesz pan ten naprawdę znakomity film jeszcze ulepszyć?
- Ha! Pamięta pan redaktor, jak w tym filmie taki mały, czarniawy Italianiec, co już za sierotę został, bo mu Marlon Brando w kukurydzy zmarł...
- Al Pacino.
- Niech panu będzie. I tenże przybył z delegacją do Watykanu...później oczywiście...aby w sprawie tego banku rozmawiać, który mieli przejąć na własność.
- Immobilliare.
- Niech panu będzie. O czym to ja?
- Pacino w Watykanie uzgadnia warunki przejęcia banku…
- Dobrze pan słucha.
- Jezu! I co?
- Nerwny jest pan redaktor jakiś. To przedtem było z tym bankiem. Zapomnij pan.A teraz spowiada się w ogrodzie przy fontannie takiemu jednemu kardynałowi w czerwonym, z dużym krzyżem na piersi. Nadążasz pan?
- Nadążam.
- I powiada: ”Oszukiwałem, ojcze…”
- No tak.
- I wyznaję na końcu: ”zabiłem brata swego…”
- No tak.
- I ten kardynał odpuszcza mu ten grzech, bo jest katolicki duchowny i oni tak muszą…
- No tak.
- I tę właśnie scenę, tę scenę, panie redaktor, można by jeszcze bardziej zdrama…tego…zdrama…tyza…jego mać…
- Zdramatyzować.
- No mówię przecież!
- A w jaki to niby sposób?
- Ha! Posłuchaj pan.
- Słucham uważnie.
- Ten pana Pacano odzywa się takim mocno zbolałym tonem…jakby na kacu żonkę o piwo prosił…
- No nie!
- „I popełniłem jeszcze większy grzech, ojcze „ - powiada do tego duchownego. I kardynał mu na to: ”Mów, mów, mój synu…”
- Wpłaciłem ogromną sumę pieniędzy uzyskanych z nielegalnych gier hazardowych na konto obecnie rządzącej partii politycznej” – powiada skruszony grzesznik.
- „Zaiście, zgrzeszyłeś ogromnie, synu. Popełniłeś ciężki grzech nieroztropności i zaniechania. Odpuszczam ci twoją winę, jeżeli naprawisz swój błąd i w następnych wyborach zagłosujesz właściwie” – tak mu ojciec duchowy odpowiedział. I wtedy dopiero mafioso zasłabł i poprosił o szklankę soku pomarańczowego.
- No, no!
- I co pan na to, panie redaktor? Mocne, nie? Ratuje cały film. Taka ekspresowość, co? Muszę mojemu konduktorowi opowiedzieć.
- Zdumiewająca ekspresywność, Panie Janie! Do głowy by mi nie przyszło…Głosować na obecnie rządzących! Gdzie rozum?
- Oferta nie do odrzucenia, co?

Aleksander Janowski, autor najnowszej dwuczęsciowej powiesci "Sandy?

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...