piątek, 15 sierpnia 2014

Demokracja do poduszki wg Aleksandra Janowskiego

Wieczór czwarty - czwartek 14 sierpnia



R O Z M O W A

- Nie lubi pan redaktor tych Ruskich…oj nie lubi...
- Skąd panu to przyszło do głowy? Lubię rosyjską literaturę, balet…muzykę…
- Oj nie lubi ich pan redaktor…
- Ależ panie Janie, skąd to panu naraz przyszło do głowy?
- Jak moja Gienia z nowym modelem pani reaktorowej wczoraj oglądały ”Seks w wielkim mieście”…
- Owszem. Tak, niestety, chichotały, że musiałem wstać i zamknąć drzwi do gabinetu…
- Wtedy… wtedy właśnie …pan redaktor powiedział, że „Ruskie dały ciała” i dodał coś o jelitach. Nie wiedziałem, że taki rzeźnik z pana redaktora…
- Ha…ha…ha…
- I czego pan reaktor się śmieje jak nie przymierzając jakiś poseł w Sejmie do sera?
- Ha…ha..ha… Przepraszam, drogi panie Janie, ale z przyjacielem wtedy rozmawiałem telefonicznie o Etruskach… takim plemieniu starożytnym…
-Et…Ruskach?
- Owszem, pochodzili gdzieś ze Wschodu, ale nic wspólnego z Moskowią nie mieli…
- Porządne chłopaki musieli być…
- Owszem…nie powiem…mieszkali na terenie obecnej Toskanii we Włoszech. Wie pan, gdzie to jest?
- Co bym nie wiedział. Moja Gienia chyba z tysiąc chusteczek higienicznych zmarnowała…tak się przejmowała losem tej niepocieszonej Amerykanki, co jej nasze sympatyczne ”solidaruchy” willę pustostanową remontowali…Ciurkiem to musiałem oglądać.
- O czym to pan, panie Janie?
- Widzę, że pan redaktor nie jest na bieżąco ze sztuką filmową …”Pod słońcem Toskanii” to dzieło się nazywa i wybitne podobno jest. Mówili kiedyś w Polsacie. A te Et..Ruskie to co oni takiego zmajstrowali?
- Potęgą byli, panie Janie. Słynny Rzym wtedy był wioską. Oni go rozbudowali. Osuszyli bagna, stworzyli kanalizację, zbudowali domy, ulice i place.
- Takie chojraki?
- A jakże! Dali światu alfabet, hutnictwo żelaza i rolnictwo.
- To oni?
- Więcej powiem – nasza religia poniekąd od nich pochodzi.
- Jak to? To nie od tych…co to pan redaktor wie, a ja rozumiem ?
- Panowali na morzu i na lądzie. Byli silni, zwarci, gotowi.
- Rany koguta! I co?
- Ich imperium przetrwało tysiąc lat. Równo.
- A potem?
- Widzi pan, wtedy Celtowie rozpoczęli metodyczny podbój Północnych Włoch.
- I te Et…ruskie ich pogoniły?
- Niestety, etruskie miasta, silne każde z osobna, nie potrafiły się zjednoczyć i stawić czoła najeźdźcom. Padały jedno po drugim.
- Nie znali polskiego powiedzenia” w jedności siła”.
- Może i znali, ale nie stosowali.
- No dobrze, a gdzie w tym wszystkim są jelita?
- Jakie znów?
- Co pan redaktor do przyjaciela przez telefon powiedział.
- Jelita? Ha…ha…ha…
- I znów pan redaktor jak ten delegat do sera…
- Przepraszam, panie Janie, ale mówiłem o elitach…to znaczy przywódcach etruskich…
- I co oni?
- Otóż starodawna Etruria, osłabiona walką z Gallami, nie mogła już dłużej w pojedynkę opierać się najeźdźcom.
- I co?
- I wtedy elita etruska, ratując swoje majątki, poddała się sąsiedniemu Rzymowi, który urastał w potęgę.
- I Rzymianie ich wyrżnęli?
- Coś pan. Zaoferowali im w nagrodę miejsca w swoim Senacie. Demokratycznie.
- Przekupili te elity? Cwaniacy. A co z tą całą Etrurią, ich kulturą?
- Po upływie dwustu lat nikt już nie używał tego języka. Książki zniszczono. Ślad po nich nie pozostał. Tak znikają narody.
- To mówi pan redaktor, że te elity trzeba pilnować na każdym kroku?
- Bystry pan jest, Drogi panie Janie.

Aleksander Janowski - Autor "Podwójnej przynęty"

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...