sobota, 14 marca 2015

Kiedy Pana nie widzę, piszę listy. List ósmy. Poezja.



Na wstępie mego listu, pragnę Pana przeprosić, że zamilkłam na kilka dni. Gdybym miała ten list pociągnąć w charakterze żartu, to powiedziałabym jak ta baba, co to jej parę dni nie było u lekarza: „ bo ja doktorze chorowałam” ))
Jednak ani nie chorowałam, ani nie zamierzam zabierać Panu cennego czasu głupotami i sucharami , a że należy się Panu czasem odrobina wytchnienia, to i była ku temu okazja.
Panie Aleksandrze, poczytałam trochę poezję polecanego przez Pana poety. I przyznam, że czyniłam to z największą przyjemnością. To muzyka bliska mojej duszy, jakbyśmy oboje byli strunami jednej gitary. Oczywiście najmocniej przepraszam owego Pana, że śmiem się porównywać, ja wcale nawet tego nie chcę czynić, ja sobie nawet mówię w głos: Renezja opanuj emocje i ustaw sobie barierkę, bo z rozpędu rzucasz się w oceany wybitnych poetów, a tyś płotuchna, tobie słodkie bajorko wystarczy, byle paru sympatyzujących wędkarzy- marzycieli chciało złowić twoje wierszydełka. Jednak dusza mój drogi Przyjacielu wyrywna, że hej! Nie da się jej osiodłać i do zagrody sprowadzić, kiedy ta pęd natchnienia w grzywę chwyci. No i chwyciła przy lekturze owego szanownego Poety i pognała za strofami w jego światy. Razem zadawaliśmy pytania, razem odnajdywaliśmy odpowiedzi, bo poeta pytać musi, bo jak poeta pyta, to znaczy, że odpowiedź będzie istotą, znaleziskiem człowieczeństwa, rozszerzeniem oczu dawno przymkniętych na problem.
Panie Aleksandrze, kiedy czytam wiersze znanych i cenionych poetów, zadaję sobie pytanie, czym ich poezja pachnie? Zamykam chwilami oczy i wwąchuję się w nią …czasem słowa są wyjałowione z aromatów, nie pachną i trzeba je ogarnąć rozumem, bo serce nie reaguje, ale czasem… czasem „siadam pod płotem malwami obsianym i słucham jak nad łąką muzyka się tworzy”, i niekiedy wydaje mi się, że obok mnie siedzi TEN poeta i oboje obserwujemy malarkę, która:

Bukiet marzeń
niespełnionych
rozłożyła na palecie.
Barwy życia
na sztaludze
rozciągnęła
w rzeczywistość
i już cieszy się
pomysłem.

Piegów garść sypnęła
dla zabawy
miast uśmiechu
zadziorny grymasik.
Burzę loków ogarnęła
klamrą ciszy
czym zdumienie wywołała
w oczach naszych.
Do sukienki powpinała
kwiaty z łąki
zamaszystym ruchem
tańczącej flamenco.
Kibić szarfą tęczy
obwiązała
tworząc jej naturę
dziewczęcą.
Zmierzch czerwony - zapatrzony
barwę swoją włożył
w dłoń malarki’
pobladł , jak i ona pobladła.
Tak skończyła
w wielkim stylu zalewając -
szarą rzeczywistość
smugą światła .


I wydawałoby się, że może tylko ja czuję, bo kobiety wrażliwsze, a tu okazuje się, że ten Poeta czuje podobnie, jeśli nie tak samo…

„Płacz

Mała dziewczynka płacze w słuchawkę telefonu.
Niemal czuję słoność jej łez. Otulam ją głosem,
Słowami głaszczę policzki. Wycieram nos.

Nie płacz, mała dziewczynko. To może zaszkodzić
Twojej kruchości. Pociesz się moim banalnym pocieszeniem,
Że wszystko będzie dobrze.

Nie płacz, szkoda łez. Oszczędzaj łzy,
Przecież niedługo dorośniesz. A ja nie mogę ci obiecać,
Że kiedyś nie będziesz musiała płakać.”
MW

Wie Pan, kiedyś myślałam jak to jest z tymi talentami, a że nastrój mój ulubiony, wzniosły miałam, to oczywiście przypisałam zasługi Bogu, bo On – stworzył rośliny i według Aniołów to było dobre, stworzył zwierzęta i to też Aniołowie uznali za dobre, na koniec stworzył człowieka – moim zdaniem w tym wypadku mógł się dłużej zastanowić zanim podarował mu dech życia, no ale cóż, stało się i nie odstanie. Wtedy zapewne pomyślał - dam talent… i zaczął rozdawać , temu, tamtemu… i trafiłam się ja. Myśli sobie Pan Bóg, a niech dziewka wiersze pisze – a Aniołowie na to „He He He, nie no doooobre , He He, He – taki kawał fajnego talentu, rozrzutny Staruszek, rozrzutny )))
I tym oto akcentem pożegnam się dziś z Panem. Niech Pan nadal lubi te moje wierszyki, a nuż Pan Bóg się nie pomylił, tylko taki kaprys miał, abym o gorszych głupotach nie myślała )

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...