środa, 5 lutego 2014

Potęga serca


Wydawnictwo Psychoskok Konin

"Potęga serca" to absolutnie nie moja bajka. Książka napisana w przedziwnym uduchowieniu i skierowana najprawdopodobniej do tych ludzi, którzy pogubili się gdzieś w pędzie wartości, nie potrafią pogodzić codzienności z egzystencjalnymi potrzebami człowieka. Odnoszenie się do serca, poprzez serce, z sercem, na podstawie serca- przytłoczyło mnie bardzo. Jestem wrażliwą obserwatorką życia, kroczę nie tylko po płatkach róż, a nawet w sumie nie pamiętam, by takowe kiedykolwiek rzucane mi były pod stopy...jednak optymizm, wrażliwość i estetykę życia wyłuskuję z każdego drobiazgu napotykanego na drodze, i jedno w czym zgadzam się z Autorem - tak to przynajmniej zrozumiałam - to wypracowanie empatii (jeśli nie posiada się wrodzonej) znacznie podnosi jakość naszego istnienia jako jednostki samemu dla siebie, oraz jako współplemieńca w społeczeństwie.

Nie chcę zniechęcać do lektury, bo każdy z nas jest obdarzony indywidualną wrażliwością. Do jednych ta książka przemówi, wykrzyczy nawet swoje wartości, inni przytulą z uśmiechem do serca i odłożą, by sobie stała, bo jest śliczna ( okładka), a tacy indywidualiści jak ja po prostu zastanowią się nad słowotokiem tej pozycji. Bo to zaiste zadziwiające bardzo, na ile sposobów i na ile stron można wylać temat znany pod pojęciem serca. Serce posiada ogromną potęgę, to fakt, ale jest też druga jego komora...pokorna, cicha, nie wynosząca się ponad to co Najwyższe...ponad DAWCĘ.
...zapamiętane z Biblii...uczucia ponoć mieszczą się w wątrobie, co również jest poparte starymi jak świat porzekadłami typu...powiedz co ci leży na wątrobie, które odnoszą się absolutnie do smutku właściciela tejże :)
Z pozdrowieniem dla Autora Grzegorza Kaźmierczaka, na którego kolejne książki czekam, bo są swoistym wyzwaniem dla takich żarłaczy jak ja.
Renata Grześkowiak

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...