środa, 9 listopada 2016

Premiera książki "Podróż na Operiona" w Klubie Księgarza w Warszawie

Czwarty listopada, Rynek Starego Miasta w Warszawie, Klub Księgarza i my…
Rozpoczął się wieczór w którym muzyka i literatura, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stworzyły nierozerwalny team. Wszyscy zaproszeni goście, (a przybyli tłumnie i zewsząd), zostali wysłani na niecodzienną wycieczkę, w „Podróż na Operiona”.
Aneta Skarżyński, pisarka, śpiewaczka operowa, o niezwykłej barwie głosu (mezzosopran) oraz malarka w jednej drobnej osobie - swój premierowy wieczór otworzyła, wykonując Tanga Jalousie.
Widać było na twarzach gości miłe zaskoczenie, które wyrazili gromkimi brawami.
Autorka opowiadała o swojej książce w sposób tak swobodny, jakby sama była członkiem międzygalaktycznej podróży, w którą to wysłała Anuszkę, bohaterkę powieści przygodowej, pełnej sensacji, afer, zakulisowych tajemnic – nierzadko o kryminalnym lub erotycznym zabarwieniu.
Przeniosła nas zebranych w świat teatru operowego, któremu nieobce są nienawiść, euforia, gniew, a także wszechobecnie panująca zazdrość…

Cytując Autorkę: „Wrota Operiona otwierają mroczne dzieje madrygalisty-sadysty, Carla Gesualda, księcia Venosy. Poznamy historie słynnych kastratów, a także zgłębimy wiedzę o przerażającym procederze rzezania. Dowiemy się o muzycznych mistyfikacjach, takich utworów jak Ave Maria Cacciniego i Adaggio Albinoniego”.
„Poznamy Jeane-Baptiste Lullyego, który w furii potrafi rozbić instrument na grzbiecie fałszującego muzyka. Zasztyletowanego kompozytora Alessandra Stradelli, Henryego Pucella zabójczą śpiewaczkę Marie-Louise Desmatins oraz solistkę z piekła rodem Julie d`Aubigny. Odwiedzimy pracownię mistrza lutnictwa - Antonia Stradivariego, a po drodze zaprzyjaźnimy się z trzynastolatkiem na gigancie - Christophem Willibaldem Gluckiem. Dowiemy się także o operach Antonio Vivaldiego, odnalezionych po latach. Poznamy Giovanniego Battistę Pergolesiego, Jana Sebastiana Bacha, Georga Haendla, Vittorię Tessi, Marię Giovannę Farussi - matkę osławionego Casanovy oraz Tereę Lanti - podającą się za kastrata Bellino. Akcję urozmaicą dwie upiorne solistki - Faustyna Bordoni i Francesca Cuzzoni. Uściślimy fakty o niewyjaśnionej śmierci Volfganga Amadeusza Mozarta i szaleństwa Antonio Salieriego”… a to nie wszyscy…

Brzmi groźnie? Niekoniecznie… Obcojęzycznie tak i dla osób nie słuchających muzyki operowej nieco obco, ale za to historie, które zostały opowiedziane o tych wybitnych postaciach, rekompensują nam trudne do wymówienia nazwiska. Czytałam książkę i zapewniam wszystkich , że dreszcz emocji nie schodzi od pierwszej do ostatniej strony, a śmiechu i zaskoczenia nie brakuje.
W książce jest też wspomnienie kastratów, ryzykowny i niemal w 50% śmiertelny proceder
kastrowania chłopców, by zachowali piękny, anielski głos. Aneta w swym repertuarze posiada arię w wykonaniu ostatniego kastrata – Lascia ch`io pianga. (pozwól mi płakać), którą zaśpiewała zebranym gościom.
Na zachętę czytane były też urywki książki. Całość spotkania przeplatana była muzyką Państwa Jolanty i Grzegorza Kwiatkowskich, a na zakończenie wieczoru, poetka i redaktor prowadząca spotkanie, Renata Grześkowiak zadeklamowała wiersz, napisany dla Anety Skarżyński.
Gwiazda wieczoru piękną klamrą spięła uroczystość radując wszystkich raz jeszcze swoim śpiewem. Poproszono o kogoś z XIX wiecznych kompozytorów – wybrano Bizeta.

Na spotkaniu można było nabyć książki, zdobyć autograf i nawet trafić na wspólną fotografię z Anetką. Myślę, że wieczór na długo zapadnie w pamięci zebranych w Klubie Księgarza.

Książkę można nabyć:
http://tylkorelaks.pl/604-podroz-na-operiona-9788379006342.html?search_query=Podroz+na+Operiona&results=1

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...