wtorek, 20 czerwca 2017

"Czarny kot w walizce" - refleksja Dagmary Szczechowicz

"Czarny kot w walizce" urzeka figlarnym,nieprzytłaczającym językiem,który-lekki i chwilami frywolny-wnosi w klimat egzotycznych i nabrzmiałych ciężkim powietrzem krain rześkość porannej bryzy.
Cykl opowiadań pozwala nie tylko wytchnąć po trudach dnia i poczuć przedsmak zbliżających się wakacji,ale przekonuje,że przed przeciwnościami losu ,które symbolizuje tytułowy kocur,nie uchroni nas dyplom dobrej uczelni ani piastowane stanowisko.Jedyną tarczą przeciw nim jest ...humor,a tego bohaterce tych historii nie brakuje,i pokora,z jaką przyjmuje niecodzienne sytuacje.
Na koniec jeszcze jedna refleksja...
Pejzaż,który przed naszymi oczyma roztacza pisarka,to nie tylko efekt próby zarejestrowania zmieniających się za oknami autokaru obrazów,to coś więcej...
To pejzaż personalny- prezentujący ludzkie ograniczenia,ale i umiejętność ich przekraczania,postawę człowieka w obliczu próby ,jaką potrafi zgotować nam życie.
Autorka na każdym niemal kroku przekonuje czytelnika,że " nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło",że tylko od nas zależy,z jakim bagażem wspomnień i doświadczeń wrócimy z wojaży...A że wracamy z nich bogatsi we wrażenia,przyjaźnie ,utrwalone na zdjęciach chwile ,wiemy wszyscy.
Przeczytałam i gorąco polecam!Miłej lektury!


Książkę można zakupić:

http://tylkorelaks.pl/663-czarny-kot-w-walizce-9788381190268.html

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...