Jakość lektury mierzę długością czasu, w którym pozostaję pod jej wrażeniem..
Właśnie przeczytałam „Panią Nelę z Saskiej Kępy” i już wiem, że myślami będę do niej wracała.
Pani Nela była kobietą jakich wiele, doświadczyła trudów życia, które dotknęło niemal wszystkich urodzonych przed pierwszą wojną światową, miała lepsze i gorsze okresy, a jednak potrafiła się wyróżnić, zapaść w serca, a nawet jedno pobudzić do spisania jej historii.
Czytając byłam jej baczną obserwatorką, byłam jej sąsiadką i przyjaciółką, czasami, a nawet dość często, utożsamiałam się nią samą, to daje mi prawo wnosić, że Pani Nela to cząstka każdej z kobiet żyjących w drugiej połowie XX wieku, jest częścią tych, które naocznie, na własnej skórze doświadczyły życia w powojennych czasach, a potem w czasach ogólnie nazywanych PRL.
Pierwsze uczucie żalu, jaki mnie dotknął, po przeczytaniu książki, jest dowodem na to, że nie rozstanę się z lekturą i będę do niej zaglądała w trudnych dla mnie chwilach. Pani Nela to symbol mojej mamy i babci... obie tak bardzo mi bliskie kobiety posiadają wiele cech, które opisała Autorka – wnuczka Pani Anieli Bińkowskiej, zwanej przez wszystkich Panią Nelą.
Zaradna, zaczynająca od zera, od dna, od nędzy i całkowitego braku życiowego doświadczenia, lecz silna, pełna nadziei i dobrej woli, przepełniona takim ogromem pozytywnego nastawienia, że mogła nim obdarowywać wszystkich dookoła… można śmiało nazwać ją symbolem prawdziwej kobiety. Przebojowość, na którą mogła sobie pozwolić dopiero w wieku dojrzałym dodaje jej aury spełnienia i nawet jeśli nie stawia na piedestale, to u jej kolan mogłoby przysiąść wiele osób, które w imię miłości, szacunku, czy wdzięczności oblegałyby fotelu wiekowej DAMY. Ciekawa świata, choć nie wyściubiająca swego noska zbyt daleko poza Saską Kępę, zdążyła na trwałe wpisać się w pejzaż tej dzielnicy i w serca mieszkających tam ludzi.
Nie chcę cytować urywków książki, bo każdy znajdzie w niej skrawek, pasujący do jego serca, polecam więc biografię Pani Anieli Bińkowskiej wszystkim. Ręczę, że każdy z was poczuje się, jakby przeniesiony w czasie. Bardzo dziękuję Pani Małgorzacie Mossakowskiej-Górnikowskiej za spisanie historii życia swojej babci, a przy okazji przedstawienie przemian związanych z rozwojem stolicy. Wszystkie panie, bez względu na wiek i stosunek emocjonalny do minionych czasów zapraszam do „mieszkania Pani Neli” na imieninową herbatkę i słodkości.
Premiera książki odbyła się 30 czerwca, czyli kilka dni temu, jestem podwójnie zadowolona; raz, że bardzo zależało mi, aby książka znalazła swoje miejsce w literaturze polskiej, a dwa, że moja intuicja co do wagi treści mnie nie zawiodła. Książka została ozdobiona historycznymi zdjęciami bohaterki z różnych okresów jej życia.
Można ją kupić bezpośrednio u wydawcy na stronie:
http://tylkorelaks.pl/535-pani-nela-z-saskiej-kepy-9788379005826.html
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
...............................
ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....
Stołpce
Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.
"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)
OPADANIE
Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz