środa, 17 grudnia 2014

ARBITER- demokracja do poduszki wg Aleksandra Janowskiego


- No i niech pan redaktor rozstrzygnie nasz spór…
- Jakiż to, panowie?
- Ja, panie redaktor, jako człowiek niekształcony, mówię, że ta cała pana „flacja” to jest jakaś choroba zakaźna i da się to cholerstwo zwalczyć środkiem owadobójczym, albo antybiotykiem…
- No wie pan, drogi panie Janie…
- A Ziutek trafił wczoraj na pana pogadankę i przez niedomknięte drzwi z korytarza coś innego usłyszał i od rzeczy gada…Pan mu sam powie, panie redaktor.
- Hm…Po pierwsze, panie Józefie, niezmiernie mi jest miło, że pofatygował się pan na mój odczyt, mimo że niełatwy w odbiorze dla nieprzygotowanego słuchacza….
- Nie ma co mu tak umaślać, panie redaktor. On stare buty zimowe do zelowania w tamtym tygodniu oddał i wczoraj miał z reperacji odebrać…A na drzwiach obok świetlicy, gdzie jest warsztat, szewc napisał „zara wracam”, no to Ziutek sterczał na korytarzu jak ten…wie pan kto…to i niechcący pana redaktora podsłuchał.
- Mimo wszystko, miło mi, że ten trudny temat pana Józefa zainteresował. Nie każdy z tak złożonym zagadnieniem potrafi się zmierzyć. Ciekaw jestem, co najbardziej pana zaintrygowało?
- Jak pan redaktor, zaczął przykłady dawać…
- O tak?
-Tak…I na początku koleżka wszystko kapował…zanim pan redaktor tych importowanych słów tyle zebranym nie nawtykał. Głowa go rozbolała.
- Hm…A jakież to przykłady go tak zafascynowały?
- Kiedy redaktor powiedział, że tak bardzo przystępnie wytłumaczy.
- Istotnie, albowiem zamierzałem na prostych pojęciach wytłumaczyć złożony mechanizm działania zjawiska, które absorbuje uwagę szerokich rzesz konsumenckich oraz wybitnych fachowców od zagadnień makroekonomicznych w skali dotąd niespotykanej, co samo w sobie stanowi…
- I postraszył pan, że piwko królewskie skoczy z 2,90 złocisza na 3,70 za butelczynę.
- Tytułem przykładu właśnie. Wyłącznie
- Potem wyzwał pan sklepowych od tej „flacji”, że niby tak podnoszą cenę…
- Hm…Jeśli pan pozwoli, drogi panie Janie…Musimy sobie najpierw pewne zjawiska uporządkować. Owszem, wymieniłem objawy niekontrolowanego wzrostu cen, to znaczy spadku wartości pieniądza, czyli zjawiska inflacji właśnie…
- Rany! Pan mi mówisz, że ta oto moja dwudziestka może być jutro mniej warta?
- Jutro nie, ale po jakimś czasie nabędzie pan za nią nie prawie siedem butelek piwa, lecz tylko pięć…I to jest ta inflacja.
- O zaraza! Mówiłem, że to trzeba środkiem owadobójczym.
- Kogo, drogi panie Janie?
- Jak to kogo? Tę flację właśnie.
- Hm…Widzi pan, zjawisko nie zawsze przybiera otwarte formy i nie zawsze jest uchwytne… adresowane osobowo, że tak powiem. Pamiętasz pan bochenek chleba z piekarni osiedlowej w tamtym roku?
- A jakże! Okrąglutki, pachnący, po cztery złociszki. Dalej pieką. Taki sam dobry.
- Owszem. A ile wtedy ważył?
- Przepisowo. Kilogram.
- Widzi pan. A teraz tylko 900 gramów. A cena poprzednia. I to jest inflacja. Za swoje 4 złote nabywa pan mniej towaru. I pan Józef też
-To powiadasz pan, panie redaktor, że jak Maciek w zakąszarni poda mi schabowego, co waży 170 gram, a nie przepisane 200, to robi te…flacje?
- Dokładnie, drogi panie Janie. Nawet jeżeli czyni to nieświadomie.
- Znam go dawno, panie redaktor. Specjalnie to robi.
- To znaczy, że pana przyjaciel jest inflacjogenny.
- No…nie jest w porządku. A jego żona, co do pełnego kufla nie dolewa, to ona też napędza tę in…flację?
- Jak najbardziej.
- Czyli tu raczej gruby kij potrzebny, panie redaktor, a nie antybiotyk?
- Pan lepiej zna swoich znajomych, drogi panie Janie!
- Teraz ja im to uczenie wytłumaczę, panie redaktor. Zapamiętają.
- Mam nadzieję, panie Janie. Pan im powie. Też tam się czasem stołuję.

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...