Jestem zwolenniczką życia w rodzinie, gdzie głową domu jest mężczyzna, żona jest jego prawowitą pomocnicą i współorganizatorką ogniska domowego, a dzieci są podporządkowane i posłuszne rozsądnym! rodzicom….
W w. w. art. widnieje dialog dwojga młodych studentów i kilka osób przysłuchujących się tematowi. Temat wyzwolenia ciemiężonych kobiet z łap męskich… „krzywdy” jakie ponoszą z racji współżycia, bycia w związku, oraz w toksycznych układach rodzinnych , tak podnosi mi ciśnienie, że wszystkie te ”nieszczęśliwe i nie rozumiane bidulki „ odesłałabym na to ich Wenus. A nawet jeszcze dalej.
Zawodowo pracuję w takim miejscu, że nieformalnie mam możliwość nasłuchać się dialogów nastolatków… ich bluźnierczej mowy i stosunkowi do całego świata.
Egoistycznie cieszę się , że jestem z tej „ innej epoki” .
Nie jestem feministką… choć cieszę się ,że kobiety mają swoje prawa, bo tak być powinno.
Z racji rodzenia i wychowywania dzieci należy im się ulga i wszelka pomoc. To winno być naturalne. Ale niech nie odzierają siebie z tej dawniej pojmowanej kobiecości…gdzie gentelman dłoń ucałował, zachwycił się kreacją czy komplementował ….
Właśnie to podkreślam w swoich wierszach… tę kobiecość , tkliwość i zwiewność natury.
Cechy kobiety, wprawiające mężczyzn w zachwyt , a nie jak krzyczą feministki „ chęć przelecenia , czy przerżnięcia”…
Kobiety do tematów zawsze podchodzą emocjonalnie , co nie znaczy że błędnie. Przy współpracy z mężczyzną , który jest bardziej racjonalny….dany problem jest rozwiązany należycie w obydwu aspektach…
Emocje są uwarunkowane naturą kobiecą i chęć wyzwolenia się od nich to walka z wiatrakami…
Najbardziej wulgarne, rozkrzyczane i ganiające z transparentami ,w konfrontacji z „samcem” potrafią stracić głowę przy zetknięciu się ich spojrzeń , dotyku , czy zapachu…. To NATURA nic ponad to ….
Lilka trzęsie Jankiem , bo jest jej przeszłością , niekoniecznie cudowną… ma zapewne problemy i w najmodniejszy na obecne czasy sposób próbuje się wybić…. „ jestem feministką , więc mogę wrzeszczeć do woli… jestem wyszczekana i nie przegadasz mnie”- to sposób na ówczesne bolączki młodych kobiet.
Kobieta feministka podobnie jak femme fatale…. kusi ,wabi , podnieca wyglądem i przy tym głośno niemal protestuje , by facet się nie gapił. To po cholerę najjaśniejszą to robi? Po co jej te mini spódniczki, springi, pusch upy, po co makijaż , perfumy , tipsy…. Bo tak?
Dorośnijcie kobiety.!
Najbardziej boli mnie odrzucanie mężczyzny jako ojca dla swego dziecka….
„nie jest potrzebny… zarabiam tyle ,że sama wychowam” – nic bardziej mylnego.
To perfidne pozbawianie dziecka jego prawa do dwojga rodziców… to emocjonalne krzywdzenie własnego „miotu” …żadne stworzenie w naturze tego nie czyni na zasadzie „ BO TAK” , bo ja tak chcę….
A jak jest taka bystra to niech w łaskę do chłopa nie lezie po nasienie.
„ Jaką kobieta jest siłą” ?
„ Niszczącą”….. nieprawda, nie jest niszcząca…jest SIŁĄ, która jeżeli już wejrzy w głąb siebie to znajdzie miejsce w swoim życiu i dla cudownego mężczyzny i dla dzieci i pracy zawodowej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz