środa, 27 maja 2015

Historia jednej okładki



Jakiś czas temu, gdzieś na jesieni 2014 roku, otrzymałam od mojego Przyjaciela, Pana Aleksandra Janowskiego surowy teks książki do przeczytania. Nie powiedział o nim nic, tylko poprosił o opinię. Rękopis nosił tytuł „Stołpce” i nic mi to nie mówiło. Znalazłam w Internecie informację, że jest to wioska na Białorusi, było trochę zdjęć Stołpców z czasów II wojny światowej i tak zrodziło się moje pragnienie poznania historii zamkniętej na kartach/plikach rękopisu.
Jestem miłośniczką powieści o starych czasach, nie tylko tych opisanych jako fakty z życia, ale, i głównie tych z cichych podwórek, z zakamarków stryszków, z opowiadań dziadków przy szklaneczce kompotu z wiśni.
Bohater powieści pokazał mi najpierw swoje podwórko, dzieciństwo, mamę… pokazał szkołę i kolegów. Opowiedział historię rozłąki z ojcem, trwała wojna i rozstania były częstym zjawiskiem. Siłę matki samotnie borykającej się z trudami życia, z wojskami, głodem, przedstawił w tak ciepły sposób, że nawet ktoś całkowicie obojętny na tekst, nie może zaprzeczyć, że dla tego małego wówczas chłopca mama była i przez całe późniejsze życie pozostała bohaterką nr 1.

Nastały czasy bez wojny, jednak nie bez problemów, tato nie wracał , a syn czekał…
Nagle okazuje się, że jest! Żyje! Tylko w Polsce i do tej dziwnej krainy trzeba do niego pojechać. W tym miejscu zaczyna się historia, która finalnie została zatytułowana „ Tłumacz - reportaż z życia” Historia młodego, niezwykle zdolnego i ambitnego chłopaka z Białorusi, który postanowił przenieść na stałe życie swoje i swojej mamy do Polski…
Książka piękna – polecam szczerze, jednak ja nie o treści, a o okładce pragnę pisać. Wstęp długi, ale on już rzuca światło na temat. Oczywiście nie sposób było zostawić książkę w „szufladzie”, zatem trafiła do wydawnictwa. Jako osoba mająca pieczę nad pracami nie mogłam pominąć okładki. Jaką okładką ozdobić piękną, może nie do końca biografię, ale historię życia rodziny i kariery głównego bohatera? Jak połączyć czasy dzieciństwa, (które, nie ważne czy przypadły na okres wojny, czy pokoju, przy kochających bliskich pamiętamy jako szczęśliwe) z czasami nauki, wielkich przemian, odbudowy kraju i doświadczeń…?
Moje propozycje oscylowały w obrębie miłości i ufności, szukałam czegoś, co pozwoli wejrzeć w przeszłość, a nie zatracić przyszłości i realności życia. Sugerowałam zdjęcie rozbrykanego chłopca, jakiejś klasy szkolnej, czegoś, co pozwoli mi spiąć dwa światy… I wtedy Pan Aleksander pokazał mi starą fotografię i już niczego więcej nie potrzebowałam. Mam miłość, mam przeszłość, mam niesamowite oczy, które mówią wszystko i dzięki uprzejmości szwagra Pana Aleksandra, otrzymałam piękne zdjęcie krajobrazu, które swoim spokojem, daje poczucie bezpieczeństwa, ale i wskazuje kierunek myślom, że życie trwa bezustannie, odradza się każdej wiosny i zgliszcza zniszczeń giną w feerii barw fundowanych naszym oczom rokrocznie.
Tak powstała okładka do niezwykłej książki, prawdziwa jak treść którą skrywa na kartach.
Bo nic nie dzieje się przypadkowo…

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...