sobota, 24 stycznia 2009

Niech się nam szczęści ten nowy rok.

Tak , tak. Tyle tych życzeń było , wszystkie szczerze z serca płynące, a rok zaczął się zgodnie z pracą , jaką włożyliśmy w stare , wcześniejsze lata.
Do tego dołożyć plagę grypy, w natury szczerości nam daną i mamy obraz stycznia 2009 roku.
Czy oczekiwaliśmy czegoś innego?
Kokosów z nieba, czy zdrowia nagminnie fast foodami szarganego?
A może liczyliśmy ,że podwyżki ciemną chmurą wiszące nad krajem cudowny euro wicher nam zdmuchnie znad zatroskanych czół?

Och życie! Piękneś ty , nie powiem , tylko tak trudne do przeżycia.
A może ja jestem zwyczajnie uszczypliwa, może wraz z wirusem grypy zrzędliwość mam wszczepiona do duszy?

Wystarczy jednak wziąć do ręki poradnik Stwórcy. Dokładna analiza tekstu czarno na białym uświadamia, że lepiej nie będzie , bo zwyczajnie lepiej być nie może. Zagalopowaliśmy się w tym pędzie po luksusy i władze zbyt daleko, byśmy potrafili ( jako całość) odnaleźć drogę powrotną.
Ganiamy po galaktykach , szukając nie wiadomo czego , a naszą planetę topimy w śmieciach , przemocy, rozpasaniu i nienawiści. O GŁODZIE nawet strach wspominać.
Plaga goni plagę jak zdziczałe stado mustangów, tratujące wszystko na swej drodze.
Pojedyncze krzyki o rozwagę nawet słyszymy… nie żeby je ignorować, o nie…
Tylko energii nie starcza na reakcję, bo przecież „ ktoś „ w tym czasie okaże się być lepszy w „czymś” od nas.

Tak siedzę sobie , walczę z grypą i przygnębieniem. I wzdycham raz po raz do Boga, że niech już stracę , a co tam , mogę ponieść ofiarę i zginąć razem z tym rozpasanym światem. Bo my – gatunek homo sapiens jakoś nie sprawdzamy się w pomyśle zaludnienia Ziemi.
I gdzie tkwi szczegół?
Odpowiedź prosta … diabeł tkwi w szczegółach.

Renata Grześkowiak

2 komentarze:

Kopacz pisze...

No i czy wobec tego brzmimy jeszcze dumnie??? (jako ten gatunek ludzki)

renezja pisze...

Ja się wstydzę.....

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...