sobota, 23 sierpnia 2008

Dziergany wypoczynek.....

Ten rok nijak nie przypomina wypoczynku.
Parada wesel , wieczorków , zlotów a nawet pogrzebów...pochłonęła urlop i wszystkie oszczędności.... Pozostało tylko huczne wrażenie błogiego zmęczenia.
Mogłabym pokusić się o stwierdzenie, że poczułam się trochę jak gwiazda, która bywa , bo musi na różnych imprezach, ale niekoniecznie zastępują one wypoczynek.
Ten rok zaliczam do szalonych, bez wytchnienia i spokoju...

Z nadejściem jesieni usiądę w moim kątku i wydziergam sobie na przyszły rok takie prawdziwe wakacje. Będą one osnute tajemnicą , zagubione w zieloności krajobrazu.....
Stawek wydziergam do nóg moczenia , po wędrówkach długich w nieznane....
Tatarak , a w nim kaczki z młodymi... może nawet inne stwory wodolubne....
Potworek z Loknesika dla pobudzenia emocji i tragikomedii mojego cudownego wypoczynku...
I dzieci .... koniecznie:)
Będą sprowadzały mnie na ziemię przynajmniej trzy razy dziennie , w porach posiłku...
Przydałby się też ktoś do zbudowania szałasu , masowania karku przy ognisku , no i oczywiście logicznego tłumaczenia wszystkich nocnych dźwięków przyrody...
Taki twardo stąpający jegomość przynajmniej ubije ścieżkę do wodopoju ...

Po moim rozumku błąka się jeszcze myślątko szalone ( z punktu widzenia złośliwca "Czasu" , który mi metryką raz po raz przed nosem fajta ), że mogłabym jak dawniej po drzewach.....owoce zerwane z najwyższych gałęzi pozostawiły w pamięci niezatarty posmak....
No , pokrzywy pod drzewem z którego grawitacja mnie sprowadziła, już niekoniecznie wspominam z rozrzewnieniem , ale co tam....
miały swój bolesny urok...
Wydziergam i pokrzywy... i miętę i rumianek....
Jak rasowa wiedźma będę nad ogniskiem napary przyrządzała , ku zdrowotności
oczywiście służące i ku magii miejsca w którym osiądę...
W moim stawie płocie tłuste brzuchy będą moczyły, a ja je karmić będę z pomostu... Potem przy ognisku one podkarmią mnie nieco :) tak dla regulacji przyrostu naturalnego....

Oj :))) jaki to będzie kilim....
Powieszę go sobie jak niegdyś nasze babcie nad łóżkiem i zasypiając co wieczór wpatrywała się będę w te zachody słońca , kręgi na wodzie i kaczęta tulące się do macierzy.
I śniła będę ...śniła co noc o mojej wyprawie po odpoczynek.....

środa, 13 sierpnia 2008

Coś dobrego na 13-tego :)))))))))))

Znów powiodła mnie intuicja
Uwielbiam się jej poddawać
Z nutką niepokoju w drżącym sercu
biorę torbę na ramię
I przekręcam klucz w drzwiach......

Przestrzeń otwarta i jasna
zaczyna mnie prowadzić
a ja się jej poddaję.....

Moja intuicja.....
nie zawiodła mnie nigdy
Dzięki niej spotykam ludzi.....
prawdziwych ludzi.....
takich, co to do rany przyłóż
upij się nawet z nimi na umór
i rozpłacz żałośnie gdy potrzeba taka

Znów powiodła mnie intuicja
i już czuję....wiem nawet
że trafiłam na kolejną perełkę
klejnocik tego ziemskiego padołu....

Nawlekam tak na nić mojego życia
niepowtarzalne okazy
które ubarwiają mi codzienność
dając powód do dumy
i radość ,że mogę ich nazywać
swoimi Przyjaciółmi......:)

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...