środa, 20 stycznia 2016

Kiedy Pana nie widzę piszę listy. List trzynasty. Myśl przednia.


Drogi Przyjacielu,
taka mnie myśl samozwańcza naszła, że ktoś, kto czuje i rozumie poezję jest mistrzem wędrówek po niezmierzonych obszarach – NA SKRÓTY. Podzieliłam się tym moim odkryciem ze znajomymi, a oni pytają dlaczego samozwańcza? Otóż wyjaśniam i na poparcie argumentuję.
Czyż poezja, która z założenia jest prosta jak konstrukcja cepa i oszczędna w słowach, nie ma w sobie mocy niezwykłej? Osobę zagłębiającą się w nią wprowadza w obszary nieznane mu dotąd, nakazuje szukać właściwych kierunków nie w słowach, ale pomiędzy wersami. Ktoś, kto posiadł tę sztukę, z łatwością odkrywa coraz to nowe pokłady wzruszeń. Wędrowiec z własnej woli staje się instrumentem dla poezji, a ona gra na jego strunach coraz to inne nuty, to rzewne, to skoczne, to patriotyczne. Wystarczy tylko wypatrywać kierunkowskazów. Oczy same niosą do tych wierszy, których dusza aktualnie się domaga, które duszy naszej ścielą miękkie posłanie samozadowolenia.
Czy tak nie jest Panie Aleksandrze? Zgodzi się Pan ze mną, że czasem jedno słowo, postawione dokładnie na swoim miejscu, potrafi wznieść cały wiersz na wyżyny, wywołać dreszcz na ciele i okrzyk EUREKA!!! Dla tych właśnie momentów przewala się tony treści, aby z dna okazałych kamyków wydobyć tę jedną, najistotniejszą perełkę.
Doprawdy drogi Przyjacielu, śmiało można nazwać FENOMENEM to zjawisko… im wiersz jest skromniej ubrany w słowa, tym potężniejsze odkrywa obszary wyobraźni.
Wie Pan… ta myśl moja samozwańczo nazwała się przednią… już ją miałam zbesztać za przejawy pychy, ale puszczam wolno, niech ją życie osądzi, niech ludzkość zahartuje. Bo nie ma gorszej krzywdy dla myśli, jak nałożyć na nią obwarowania.

2 komentarze:

Dan pisze...


RENA FENOMEN !!! JAKO POETKA I KOBIETA, ALBO W INNEJ KOLEJNOŚCI.
POZDRO - ŚCISKI. Bogdan

renezja pisze...

Oooo !!!!
Miło mi Cię widzieć w blogerskim świecie :)))
Dziękuję za przejawy sympatii :)

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...