poniedziałek, 8 sierpnia 2022

Krzysztof Stanio, "Aktor też człowiek"

 



Aktor też człowiek. Śmiało można odwrócić tą tezę i powiedzieć, że każdy człowiek jest aktorem. Choć znaczenie i wydźwięk słów jest odmienny, pozostawia obecnie człowieka z pewną myślą, pytaniem o samego siebie.

Książka  o przewrotnym tytule kryje w sobie nielada treść. Odnajdzie się w niej każda osoba, która szuka odpowiedzi na pytania: kim jestem, jakie są moje pragnienia i marzenia, dlaczego czasem jest trudno zawalczyć o to co się kocha, a także wskazówki oraz cenne rady w jaki sposób można wyjść ze swojej strefy komfortu, pokonać lęk, a wady zamienić w mocne strony.

"Aktor też człowiek" to pionierskie, bardzo dojrzałe rozprawianie o rzemiośle aktora oraz o tym czym aktorstwo nie jest. Mimo poruszania się po trudnych przestrzeniach między ludzkim psyche a duchem i ciałem, prosto i rzetelnie prowadzi czytelnika przez tekst, zachęca do samodzielnej pracy oraz ćwiczeń aktorskich.

Polecam ta lekturę wszystkim!

Bez pardonu bierz, łap i czytaj! :)

 

Dagmara Paluszkiewicz

Kulturoznawca

czwartek, 6 lutego 2020

Przeżyć w zachwycie



Życie jest jak pasmo górskie. Umiejętności jego przebycia uczymy się nieustannie.
Każde wzniesienie wymaga od nas nowego przygotowania, sił i analizy własnych doświadczeń. Ciągi dróg, niecki, rozpadliny. Jamy wyryte w sercach ze skał i piaski obsuwające grunt pod nogami.
Wcale nie jest powiedziane, że celem nadrzędnym musi być zdobycie najwyższego szczytu. Te pomniejsze, zdobywane także z wysiłkiem, są równie piękne i głęboko zapadają w serce. Przypisując życiu literackie cechy - może być prozą lub poezją istnienia.

świat kocha wtedy
gdy w pierwszej kolejności
ty pokochasz świat


Życie jest ciągłym przeobrażaniem. Natura jest tego najlepszym przykładem. Przemienia krajobraz, który ukazuje się naszym oczom w feerii barw.

brzęczy świat cały
że wiosna w barwach tęczy
nas rozkochała

nic cieplejszego
nad otulinę życia
dać ci nie mogę


W konspiracji ze Wszechświatem przeobraża i nas. Z młodych – ciekawskich i nieokrzesanych – w dojrzałych, statecznych, twardo stąpających po głazach lub śliskich źródlanych kamieniach, które pojawiają się na naszej drodze. Źródło kojarzy się z ożywieniem, z nowym powiewem i jest dodatkową energią. Wymaga jednak umiejętności przyjęcia jego natury, gdyż zachłyśnięcie się tą nowością może nas przekoziołkować i zamiast dobra pozostawić ból i niesmak. Dlatego każdy upadek winien być analizowany, a jego echo pozostawiać w nas doświadczenie naturalnej umiejętności podniesienia po nim.
Podnieść się i kroczyć dalej – oto sztuka!
Każdy osiągnięty szczyt dodaje mocy, poszerza horyzont, ładuje nasze akumulatory.
Najpiękniejsze pasma górskie tworzymy sami, kształtujemy je swoją mocą i stanowczością. Na całej połaci ustawiamy „schroniska” zbudowane trwałą przyjaźnią. Wtedy droga nie jest nigdy samotną, nawet – kiedy wędrówka zaczyna się w pojedynkę. Do tego bezpieczna i daje wytchnienie.

rozgościła się
poezja na połonin
cud wierszowiskach

spływa melodia
chórem anielskich skrzydeł
muza owiana


Najpiękniejszy krajobraz świata tworzy różnorodność pasm górskich. Ich wielkość nie ma większego znaczenia. Sens ma ich konstrukcja, przydatność i bezpieczeństwo. Stanowią indywidualny, unikatowy widok. A połączenie tych pasm niewymuszenie zapiera dech w piersi!

***
ech Życie...miłości Ty moja bolesna
kochać Ciebie nie przestanę
póki Duch trzewia w ryzach trzyma
póki Natura nie upomni się o swoje


Renezja, „Nie kuś mnie wierszem” (2020)

poniedziałek, 3 lutego 2020

Nie kuś mnie wierszem - e-book poetycki Renaty Grześkowiak

Znany jest,chyba wszystkim, urywek modlitwy: „I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw, ode złego…”
Czy poezja może wodzić na pokuszenie? Czy ulotność chwili, która otulona została słowami poetki, niczym woal, może budzić emocje? Czy mamy tu do czynienia ze swoistym wabikiem?
Tomik niczym zminiaturyzowany świat, daje się unieść w dłoniach, a wiersze, obdarzone uwagą czytającego, z małych pąków, rozwijają się w piękne kwiaty wyobraźni.
Jeśli tak się dzieje, jeżeli wiersz potrafi taki cud wywołać we wnętrzu drugiego człowieka, to znak jest tylko jeden, że Wszechświat ma ogromną moc przyciągania dusz płynących w tym samym kierunku.
„Nie kuś mnie wierszem”, to nic innego jak świadome wodzenie na pokuszenie, to chochlik z oczu Renezji, bo przecież najlepiej smakuje to, od czego jesteśmy odwodzeni!

piątek, 17 stycznia 2020

"Przypływ" - jak to się zaczęło?

W bibliotece klubu Sobieski w południowej części Florydy, między rozgrywką brydżową a lampką koniaku, spotykali się czterej humaniści z wykształcenia. Nikt już teraz nie wie, kiedy powstał ten pomysł. Wiadomo tylko, że zakorzenił się głęboko. I że z czasem zaczął obrastać w przemyślaną inicjatywę. W magazyn literacki. Florydzki, polskojęzyczny magazyn literacki. Fragmenty prozy, opowiadania, wiersze posypały się jak z rękawa, jak z rogu obfitości.
"Przypływ". Wszyscy zgodzili się na tę nazwę. Bo przecież przypływ to najpiękniejsza część dnia na Florydzie, kiedy ocean wzbiera, kiedy czuje się jego potężną energię, kiedy można dotrzeć do brzegu na bezpiecznie unoszącej fali. Przypływ jest samą energią, inspirującą i witalną!
Nieprzypadkowo więc nowy polski magazyn literacki południowej Florydy przyjął tę nazwę za swoją. Bo skojarzenie jest nie tylko z przyrodą, ale i z kreatywnością, z przypływem talentów, których mamy tu, okazuje się, wiele, z chęcią oddania w ręce nas wszystkich, mieszkańców Florydy, ale i mieszkańców po drugiej stronie Atlantyku, kraju, z którego pochodzimy, specjalnej unikalnej publikacji.
Znajdziemy w tym pierwszym numerze "Przypływu", między innymi, lekkie i zgrabne jak perełki, poruszające wiersze Marty Kisielewicz, oszczędną, a jakże komunikatywną prozę Jerzego Tabora, fragmenty wspomnień pierwszego szefa sowieckiego KGB Sierowa, w wytrawnym tłumaczeniu Aleksandra Janowskiego. Jestteż fragment książki Anny Kłosowskiej, "Czwarta koncha", której akcja dzieje się, między innymi na Florydzie i która jest obecnie promowana w Polsce na spotkaniach autorskich.

A oto co piszą o nowym magazynie jego twórcy:

Aleksander Janowski - pisarz, tłumacz z języka rosyjskiego, białoruskiego i
ukraińskiego, członek Związku Literatów Polskich:
"Beware what you wish for" powiadają Amerykanie. Dlaczego? – spyta ktoś. Bo się marzenie spełni i będziesz miał problem. O czym więc marzyła garstka zapaleńców w Lake Worth? O własnym polskojęzycznym florydzkim magazynie literackim! Takiej papierowej, pojemnej „cegle" do czytania w ojczystym języku! Tu i teraz, na miejscu.
- Porywacie się z motyką na Słońce, przecież nawet w Polsce nie każde miasto wojewódzkie ma taki magazyn – dawali głos co rozsądniejsi przyjaciele...- Miami nie ma, Orlando nie ma, nawet takie metropolie amerykańskie jak Nowy Jork, Los Angeles i Chicago nie mają, a wy – przepraszam - co?
A my „rozumni szałem" mimo to chcieliśmy widzieć własny, florydzki, nasz, polski, specyficzny i unikalny ,„tymi ręcyma" wylepiony magazyn literacki. Chcieliśmy i już! No i mamy! Ot, kłopot! Pokochajcie, proszę, Państwo szczerze naszego niemowlaka. Dziękujemy."

Anna Kłosowska, filolog, romanistka, wieloletnia pracowniczka Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku, pisarka i poetka:
"Przypływ" korzysta z przyjaznej atmosfery klubu im. Sobieskiego w Lake Worth. Oby zacumował w nim na długo, jak w zacisznej przystani. Jest nam wszystkim potrzebny. To jaki będzie zależy nie tylko od kreatywności jego twórców, od tych, "którym się chciało" ale i od licznych czytelników i sympatyków. Sięgnijcie więc Państwo z dumą po nasz unikalny magazyn literacki! Przyklaśnijmy wszyscy tej pięknej inicjatywie! Pierwszy numer już w księgarniach.
Miłego czytania!"


Marta Kisielewicz, poetka i pisarka:
Myślę, że „Przypływ” wypełnia lukę, jaką jest brak polskojęzycznej platformy literackiej. Piszący w ojczystym języku na emigracji, doskonale zdają sobie sprawę, jak ważne jest kultywowanie polskiego słowa, zwłaszcza dla nas, żyjących w rozsypce tu, na Florydzie. Uważam, że nadszedł czas na otwarcie drzwi dla nowej fali twórczości emigracyjnej, niekoniecznie, jak w przeszłości, opierającej się na walce o przetrwanie i traumie rozstania z krajem. Popierajmy unikatowy „Przypływ”, czytajmy polskich autorów tworzących na obczyźnie, bo warto.

Jurek Tabor, aktor, muzyk, pisarz i poeta:
Po prostu robimy swoje. Codziennie, często co-nocnie. Bez wielkich słów. Na własną miarkę, jak zalecał Wojtek Młynarski.
Tylko tyle.

Wersja papierowa:

https://bonito.pl/k-1743508-przyplyw-magazyn-literacki-nr-001-2019?fbclid=IwAR1LRabM9L2Csslhy1DyjqFsOliAdRXr95M_3ivk_N6CQ8PS1NLSBYqmcPE

*„Przypływ" jest już dostępny także w elektronicznej wersji

piątek, 11 października 2019

"Gdyby ocean milczał" - Anna Wysocka-Kalkowska

Jako jedna z pierwszych miałam przyjemność zapoznać się z treścią książki, gdyż zajęłam się przygotowaniami do jej wydania. Nie będę obiektywna!
Talent literacki Ani Kalkowskiej od pierwszej książki tylko wzrasta i zaskakuje wyobraźnią i stylem pisarskim, który wnosi Autorkę na coraz wyższy poziom.
Treść powieści wzrusza, fabuła świetnie się rozwija i pomimo tego, że nie ma w tej książce "pędu", opis życia bohaterów sprawia, że chce się do nich jechać, chce się pooddychać ich powietrzem, ich atmosferą.
Jeśli ktoś chce poznać Anię - Autorkę, to niech przeczyta tę książkę. Znajdzie ją między wierszami, w tkliwości głównej bohaterki, w upartym dążeniu do celu, w umiejętności okazywania uczuć, w niezwykłej troskliwości.
Pisarz zawsze wkłada część siebie do swoich utworów, Ania do "Oceanu..." włożyła spory kawał własnego serducha i własnej osobowości. Kto ją zna, potwierdzi, że mam rację!
Celowo nie poruszam wątku fabuły, książka jeszcze w drukarni, zatem niech ukaże się, znajdzie chętne przeczytania umysły i zacznie bajać szumem oceanu, jak piękna muszla przyłożona do ucha.
Zdjęcie muszelki pobrane z Internetu.
Do nabycia:
http://tylkorelaks.pl/840-gdyby-ocean-milczal.html?fbclid=IwAR2_qoZLI_RkmlQkPc6RzvqkeHitTWeT4BRg9IeLwukE2FvGnhd1ddgQ1R8

środa, 19 czerwca 2019

Wysyp dobrych wiadomości w przeddzień Bożego Ciała, czyli początku przedłużonego weekendu:)

Dzisiaj zbieram prawdziwe zawodowe żniwo! Dotarła książka Anki Mrówczyńskiej "Młody bóg z pętlą na szyi. Psychiatryk" - pierwsza z serii młodych bogów...
Dotarły książki Marty Paszkiewicz - SHIH TZU - ANIOŁ NIE PIES
Otrzymaliśmy również list gratulacyjny z kancelarii Prezydenta RP - Andrzeja Dudy.
Myślę, ze ten weekend będzie prawdziwym relaksem, bo wszystkie zamierzenia zostały zrealizowane w terminie.
Gratuluję całej załodze Psychoskoku i życzę udanego wypoczynku! :)

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...